Paulina Krzysztoporska o “Arachnologii” Annais.
[Annais, Arachnologia, wyd. Miniatura, Kraków 2012].
Poezja bez tajemnic. Jasne doprecyzowanie, że to nie o naukę o pająkach chodzi, ale o nurt literaturoznawczy. Odwołanie do mitycznej Arachne, przytoczenie słów Grażyny Borkowskiej i Helene Cixoux wskazujące feministyczne zapędy autorki i posłowie Leszka Żulińskiego, który w kilku słowach omawia zauważalne w tomiku motywy. Co zatem pozostaje czytelniczce? Czy lektura wierszy Annais jest możliwa bez tych wszystkich instrukcji? Czy Annais tak bardzo nie wierzy w czytelniczki, że nie może powstrzymać się przed objaśnieniem swoich tekstów?
Nie jestem pewna, czy wiersze Annais bronią się same. Pomimo całej otoczki feministycznej, będącej przecież tylko dopowiedzeniem – w tekstach czai się kobieta uzależniona od narkotyku zwanego mężczyzną. Ona nie istnieje bez niego, on ją kształtuje, doprowadza do rozkoszy lub samotności. Myśli krążą wokół mężczyzny, ona pisze „fallusem”. Jego wyrok „jest prawomocny”, bez niego „tylko smutek”, on szybko zapomina, jego „brak spojrzenia” boli – ona jest uzależniona od niego, od jego fizyczności. Przyznaje się do pożądania i do samotności bez niego. Ona „zaciska się na nim jak pętla”, a on „nagi i gniewny/ jak bóg/ w czułości ciosów” stwarza ją. Jest to związek niemal masochistyczny, bo ten „on” „zabija pocałunkiem”, trafia ją, uderza, pojawiają się ciosy. Ból samotności i obojętności jest autentycznym doświadczeniem kobiety, która mówi „jestem nie dla siebie”.
Czy właśnie w ten sposób przejawia się feminizm Annais? Być może właśnie o ten przesyt chodziło, o przerysowanie naszego pana i władcy, który tak naprawdę nie znaczy więcej niż „penis”, bo przecież największym złem, od którego mamy się zbawić jest „wstrzemięźliwość”.
Na szczęście, w tomiku pojawiają się wyjątki od tematyki erotyczno-błagalnej, które z upodobaniem będę przytaczać. Parzenie esencji smutku i przychodzenie wierszy do wodopoju – to przykłady sformułowań, które wprawiają czytelnika w delikatne drżenie. Wiersz „Analiza melancholii” świetnie oddaje atmosferę tego specyficznego stanu, z którego niedaleko do poziomu poniżej samotności, albo „jej najwyższego poziomu”. Posługiwanie się słowem depresja, oznaczającym zarówno zaburzenie emocjonalne jak i punkt poniżej poziomu morza, rozwarstwia znaczenia, budując przy tym krajobraz ukształtowania terenu – będącym tłem do odczuć. Smutek dzieje się w konkretnej rzeczywistości. To ma sens.
Wiersz, który szczególnie mnie poruszył – nazwany przez autorkę tylko „eksperymentem słowotwórczym” – nosi tytuł „Obrazkowiersz”. Zawiera w sobie piękną prostą historię o pisaniu. Każdy z neologizmów Annais nasuwa skojarzenie z nocną eskapadą na papier. Słowa brzęczą niczym komary, świeca się dopala… a to wszystko w „szmeroszepcie nocociszy/ w miękkosennym kocimruku”.
„Arachnologia” to solidnie napoczęta nić, w którą jednak jeszcze nie teraz czytelnicy dadzą się złapać. Chyba, że niewtajemniczeni będą poszukiwali kolejnych przypisów objaśniających sedno tkliwości, przerzucania tekstu do kolejnego wersu we „Względności czasu” czy sensu modlitwy do penisa… Może. Ale muszę przyznać – rusza mnie „Obrazkowiersz”.
Wszystkim ciekawskim poezji Annais polecam przeczytać wstęp i posłowie na samym końcu lektury. Być może odkryjecie w wierszach coś swojego, bliskiego, czego nie może kontrolować poetka swoim naprowadzaniem. „Dzieło jest podatne na zdradę” – i tym wypadku życzę, aby zdradziło.